„Suspendery” to rodzaj woblerów, zachowujących się w wodzie tak, jakby były w stanie nieważkości. Zalety tej przynęty ujawniają się głównie wtedy, gdy tonące lub pływające woblery okazują się zupełnie nieskuteczne.
Woblery są dziś standardową przynętą sztuczną prawie każdego wędkarza łowiącego ryby drapieżne. Szczególnym upodobaniem cieszą się przy tym pływające modele tej przynęty i tylko niewielu kolegów decyduje się spinningować tonącymi woblerami (panuje opinia, że tonącymi woblerami trudniej się łowi). Tonący wobler schodzi głęboko pod wodę i wielu wędkarzy nie potrafi wyczuć, jak głęboko. Konsekwencją są liczne zaczepy. Ostatnio coraz większą popularność zyskuje na rynku wędkarskim, wobler zwany z angielska suspenderem. Po wykonaniu rzutu wobler ten opada bardzo powoli na określoną głębokość, a następnie „zawisa” w wodzie, gdyż zwiększające się ciśnienie nie pozwala mu zanurzyć się głębiej. Podobnie zachowuje się także pływający wobler o bardzo malej wyporności, „dociążony” metalowym przyponem. Suspendery są więc woblerami, które dzięki unoszeniu się w wodzie, zachowują się dokładnie tak samo, jak ryby stojące w jednym miejscu. Chcąc nieco dokładniej poznać zachowanie się ryb, wystarczy przez chwilę przyglądać się rybkom w akwarium. Od razu zauważymy, że niektóre z nich lubią stać nieruchomo w jednym miejscu i tylko od czasu do czasu poruszają nieznacznie płetwami. Podobnie zachowuje się też wiele ryb żyjących w naturalnych akwenach.
W toni wodnej
Szczupaki i okonie, a niejednokrotnie także sandacze, lubią czasami polować w toni wodnej. Unosząca się nieruchomo w wodzie przynęta sztuczna, a więc suspender, jest w takich momentach rewelacyjnie skuteczna. Suspendera można bez trudu przytrzymać w jednym miejscu, poza tym, przynęta ta daje się znacznie łatwiej prowadzić, niż pływający lub tonący wobler. Nie mówiąc już o tym, że ma bardziej naturalną pracę. Nad wodą wielokrotnie miałem już takie sytuacje, że suspender okazywał się znacznie skuteczniejszy od najlepszych woblerów pływających i tonących.
Wyobraźcie sobie na przykład, że spinningujecie dwuczęściowym pływającym woblerem. Powierzchnia wody jest gładka jak lustro, świeci słońce, jednym słowem kiepska pogoda na łowienie szczupaków. Z własnego doświadczenia wiecie, że lepiej jest stanąć plecami do słońca, dzięki czemu widzicie wszystko co się dzieje w wodzie. Po wielu rzutach jedyną atrakcją było dwukrotne odprowadzenie przynęty przez szczupaki. Obydwa drapieżniki asystowały woblerowi prawie do samej szczytówki wędziska, a następnie spokojnie zawracały i odpływały. W tym momencie przywiązujecie do żyłki suspendera. Po kilku rzutach szczupak znowu odprowadza przynętę. Przestajecie nawijać żyłkę, wobler zatrzymuje się w miejscu, szczupak również. Jeżeli suspender nie przemieszczał się na swojej maksymalnej głębokości, zaczyna się zanurzać, jednak w przeciwieństwie do tonącego woblera, czyni to bardzo, ale to bardzo powoli. Nie za szybki obrót korbką sprawia, że przynęta majestatycznie rusza do przodu. Żaden szczupak nie wytrzymuje takiej podniety i natychmiast decyduje się na atak.
Zmienne tempo prowadzenia
Utrzymywanie się suspendera w bezruchu na wysokości drapieżnika jest olbrzymią zaletą, która szczególnie dobrze uwidacznia się podczas zmiennego tempa prowadzenia przynęty. Zmienne tempo prowadzenia każdej przynęty, nawet tej najbardziej tradycyjnej, zawsze prowokuje ryby drapieżne do brania, jednak bardzo często są to puste pobicia. Gdy spinningujemy suspenderem, prawie każde branie kończy się skutecznym zacięciem. Pod tym względem tradycyjne woblery nawet nie umywają się do tej przynęty. Podczas równomiernego nawijania żyłki powinniśmy więc przesuwać szczytówkę wędziska krótkimi ruchami powoli w bok, wykonać kilka obrotów korbką w maksymalnym wychyleniu, przy którym możliwe jest jeszcze skuteczne zacięcie, a następnie cofać szczytówkę (również krótkimi skokami) do położenia wyjściowego. Podczas operowania wędziskiem musimy zawsze uważać, żeby żyłka była ciągle naprężona. Cofanie kija znacznie spowalnia ruch przynęty. Pływający wobler zaczyna się wtedy wynurzać, natomiast tonący opada w dół. I akurat w tym momencie dochodzi przeważnie do brania! Dotyczy to także łowienia na dorożkę – każde przyhamowanie łodzi powoduje natychmiastowe wynurzanie się pływającego woblera i zanurzanie tonącego. Woblerem na powierzchni wody zainteresują się jedynie rybitwy, natomiast tonący model prawdopodobnie zahaczy się o coś na dnie. W przeciwieństwie do tradycyjnych woblerów, suspender pozostaje zawsze na „łownej” głębokości. Ponieważ łódź ciągle się jeszcze trochę porusza, przynęta powoli „podskakuje” w wodzie, do złudzenia przypominając przy tym chorą rybkę. Szczupakom, okoniom i sandaczom, obserwującym tak zachowującą się „rybę”, nie pozostaje nic innego, jak tylko zaatakować „łatwą” zdobycz.
Bez pustych pobić
Łowiąc na zwykłego woblera czujemy czasami delikatne stuknięcie, ale albo zacięcie trafia w próżnię albo ryba odpina się po kilku metrach holu. Dlaczego? Co prawda nie potrafię zajrzeć pod wodę, sądzę jednak, że wygląda to mniej więcej tak: ryba drapieżna zbliża się do woblera i gdy ma go tuż przed sobą, otwiera pysk. Powstające w tym momencie podciśnienie „wciąga” przynętę do paszczy drapieżnika. Jeżeli jednak w tym momencie przynęta unosi się do góry lub opada w dół, atak kończy się przeważnie tylko trąceniem woblera krawędzią pyska. Zatrzymany w miejscu lub wolniej przemieszczający się suspender, nigdy nie opada w dół ani nie unosi się ku powierzchni, dzięki czemu drapieżnik nie ma najmniejszych trudności z pochwyceniem zdobyczy. Jeżeli więc kiedyś zorientujecie się, że danego dnia, na normalne przynęty i tak nic nie weźmie, a jednocześnie będziecie czuli w pobliżu obecność ryb drapieżnych, spróbujcie połowić na suspendera. Być może właśnie dzięki tej przynęcie nie wrócicie do domu o kiju.