Lough Mask uznawane jest za jedno z najlepszych pstrągowych jezior Irlandii. Bertus ustanowił w nim nowy, nieoficjalny rekord Irlandii w… szczupaku. Ryba złowiona przez Holendra miała 19,5 kg.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych bardzo często łowiłem pstrągi. Byłem przekonany, że jednym z najlepszych łowisk w Europie jest Veerse Meer w Holandii. W akwenie tym łowiono wtedy faktycznie duże pstrągi. Ryby te pochodziły jednak z corocznych, bardzo intensywnych zarybień. Wkrótce zaczęło mi się więc marzyć, aby powędkować w łowisku z naturalnie występującymi pstrągami. Minęło trochę czasu i oto po raz pierwszy stanąłem nad słynnym irlandzkim jeziorem Lough Mask. W jeziorze tym żyją większe pstrągi niż w każdym innym akwenie. Lough Mask jest prawdziwą przygodą. Wiatr wyje nad jeziorem, tuż pod powierzchnią czają się zdradliwe skały pionowo sterczące w wodzie. Jezioro to ma wyjątkowy urok „You love it, or you hate it”, mówił mój irlandzki gospodarz – „Kochasz je, albo je nienawidzisz”.
Z całej grupy wędkarzy, z którą po raz pierwszy w życiu pojechałem nad Lough Mask, pokochaliśmy to jezioro tylko we dwóch – ja i mój przyjaciel Henk. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, a Henkowi nie przeszkodziło nawet to, że podczas pierwszego pobytu nad Lough Mask nie złowił ani jednej ryby. Później oczywiście to się zmieniło i razem z Henkiem łowiliśmy co roku olbrzymie pstrągi, niektóre nawet o masie ponad 5 kg, zdobywając wciąż nowe doświadczenia.
Pierwszy dziesięciokilowiec
Patrząc z perspektywy czasu, w pierwszym roku nasze pstrągi były dość małe – jednak i tak wystarczająco duże, aby ponownie wracać w to samo miejsce każdego roku. Naszymi przynętami od czasu do czasu interesowały się również szczupaki, jednak nie były to żadne okazy. W miarę upływu lat poznaliśmy Lough Mask tak dobrze, że bez problemów wiedzieliśmy, które miejsca są dobre na pstrągi, a które na szczupaki. Po zaprzestaniu przez Irlandczyków celowych sieciowych odłowów szczupaków, z roku na rok łowiliśmy coraz większe esoxy. Pierwszego dziesięciokilowca udało nam się złowić trzy lata temu. I tak, jak na początku szczupaki w ogóle nas nie interesowały, tak teraz zaczęły być równie atrakcyjne jak pstrągi. Zaczęliśmy więc wiązać do żyłek coraz większe woblery. W efekcie łowiliśmy coraz większe pstrągi, w tym także 7-kilogramowe, a jednocześnie ciągle mieliśmy szansę na branie naprawdę wielkiego szczupaka. Mówiąc „większe woblery” nie mam oczywiście na myśli 30-centymetrowych „kijów od szczotki”. Uważam bowiem, że już 18-centymetrowy wobler jest wystarczająco duży, aby skusił się na niego nawet największy z możliwych szczupaków. Z roku na rok większe szczupaki prowokowały nas do coraz częstszego poświęcania im naszej uwagi. Ani się spostrzegliśmy, a ryba, którą do tej pory łowiliśmy w Lough Mask tylko przy okazji polowania na pstrągi, nagle stała się głównym celem naszych wędkarskich wypraw.
Jeżeli ktoś we własnym kraju złowi w ciągu całego sezonu ponad 10 metrowych szczupaków, natychmiast zostaje uznany przez wszystkich za wybitnego fachowca w łowieniu tych drapieżników. W zeszłym roku złowiliśmy z Henkiem w jednym tylko Lough Mask dziesięć metrowych szczupaków, a byliśmy nad tym jeziorem tylko przez trzy tygodnie. Pierwsza ryba, jaką złowiłem w zeszłym roku zaraz po przyjeździe nad Lough Mask miała 126 cm długości i ważyła 17,5 kg.
Szczupakowy team
Ta ryba była najlepszym dowodem, że w jeziorze takim jak Lough Mask łowienie dużych ryb możliwe jest tylko w bardzo zgranym duecie. Szczupak ten skusił się na ciągniętego 40 metrów za łodzią woblera. Przy porywistym wietrze i olbrzymich, prawie dwumetrowych falach, w momencie brania o mało nie wyrwało mi kija z uchwytu. Od razu zorientowałem się, że jest to szczupak. Zacięty pstrąg momentalnie wyciąga żyłkę z kołowrotka, natomiast esox pokazuje na co go stać dopiero w pobliżu łodzi. Henk natychmiast przejął wiosła, najpierw jednak w największym pośpiechu zwinął trzy pozostałe spinningi. Skuteczny hol dużej ryby możliwy jest tylko wtedy, gdy łódź w miarę spokojnie stoi w jednym miejscu. Podczas walki ze szczupakiem byłem więc świadkiem morderczej walki Heńka z wiatrem i falami. Silnik nie działał, gdyż już na początku załata go woda. Sam nie dałbym sobie rady, a tak. po piętnastu minutach szczupak znalazł się w lodzi. Był to pierwszy z 7 szczupaków o masie ponad 10 kilogramów, które udało nam się złowić podczas tej wyprawy.
W tym roku także byłem nad Lough Mask. Oczywiście razem z Henkiem. Byliśmy w tej dobrej sytuacji, że z grubsza wiedzieliśmy już, gdzie szukać największych esoxów. Na początku nie szło nam zbyt dobrze. Mieliśmy dwa brania, ale nie udało nam się zaciąć tych ryb. Po jakimś czasie doznałem olśnienia – szczupaki atakowały nasze przynęty od góry! Zauważyłem bowiem ślady zębów na grzbiecie i główce mojego czarnego woblera super shad. Czarnego? Tak jest, czarnego, gdyż w 1994 roku otrzymałem od firmy Rapala kilka „nieudanych” modeli w tym właśnie kolorze. Traf chciał, że właśnie na te woblery, z jasnymi brzuszkami, mieliśmy w tym roku większość brań.