Legendy o szczupakach
W grudniu zeszłego roku obserwowałem w pewnej rzece szczupaka, który zawzięcie atakował drobnicę zgromadzoną w małym zakolu (wysoki stan wody w rzece). Podrzucałem drapieżnikowi pod sam nos martwą stynkę i od razu miałem branie. Jeżeli wierzyć legendom o szczupakach, to drapieżniki te atakują wszystko, co się porusza, niezależnie od tego, czy jest to jadalne czy nie. Historie o połykaniu psów czy atakowaniu kąpiących się dzieci są oczywiście bardzo naciągane. Kiedyś jednak o mało nie straciłem dłoni w wyniku ataku wielkiego szczupaka. Sięgałem akurat do wody po martwą rybę, którą ściągnąłem na wędce do burty łodzi i traf chciał, że dokładnie w tym samym momencie rybę tę zaatakował szczupak. Skończyło się na bardzo bolesnych skaleczeniach, nie mówiąc już o tym, że tak się wystraszyłem niespodziewanego szarpnięcia, iż o mało nie wpadłem do wody. Czasami szczupaki, podobnie jak ludzie, popełniają bardzo głupie błędy. Znana mi jest na przykład historia zaatakowania wiosła małej łodzi, gdy wędkarz spływał po ciemku do brzegu po wywiezieniu zanęty na karpie, Wbity w pióro wiosła ząb był najlepszym dowodem na to, że niespodziewane „grzmotnięcie” w ciemnościach, faktycznie było atakiem dużego szczupaka, a nie tylko wytworem fantazji. Tacy już bowiem są prawie wszyscy ludzie – chętnie koloryzują swoje przygody, a gdy dłużej o tym opowiadają, zaczynają w końcu wierzyć, że faktycznie tak było.
Coraz częściej zauważam, że wędkarze są bardzo podatni na różnego rodzaju informacje, które, choć podawane w dobrej wierze, niejednokrotnie nie odpowiadają rzeczywistości. Uważam bowiem, że niektóre „fakty” opisywane w podręcznikach i czasopismach wędkarskich, bardziej skierowane są „pod publiczkę” i raczej nie znajdują potwierdzenia w praktyce. Bardzo często jest to robione tak sugestywnie, że wielu wędkarzy ma poważne trudności z oddzieleniem faktów od śmiałych, czasami wręcz błędnych przypuszczeń.
Także na banany?
Oto prosty przykład, jak łatwo dochodzi do nieporozumień. Zimą zeszłego roku złowiłem bardzo dużo szczupaków w zimnej i mętnej wodzie na spinnerbaity z żółtymi lub pomarańczowymi wabikami, Można by więc przypuszczać, że przynęty te były idealne na warunki panujące w łowisku. W rzeczywistości, w miejscu w którym spinningowałem, zagęszczenie szczupaków było tak duże, że łowiłem je nawet na banany.
W tej samej rzece, tego samego dnia, ale w innym miejscu, nie miałem na spinnerbaita ani jednego brania.
Podczas łowienia szczupaków nigdy nie można być czegoś pewnym, nie można też z góry wykluczyć skuteczności jakiejś przynęty lub metody. Osobiście zawsze próbuję najpierw oszacować „intensywność” presji wędkarskiej na dane łowisko, analizuję pogodę oraz zwyczaje pokarmowe szczupaków i dopiero wtedy wypróbowuję różne metody i taktyki.
Wyniki moich starań są często bardzo trudne do oceniania. Czasami ryby biorą tak dobrze, że być może jest to tylko kwestia szczęścia, Kiedy indziej znowu tak kiepsko, że mając zbyt mało informacji (mało brań), nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, Czasami brak mi po prostu wiary w siebie i dlatego mam mierne wyniki. Najgorzej łowi mi się w jeziorach pstrągowych na martwą rybę leżącą na dnie,
Na martwą rybę łowię już od bardzo dawna i święcie wierzę, że w innego typu zbiornikach wodnych w końcu jakiś szczupak zainteresuje się moją przynętą. Gdy natomiast łowię w jeziorze pstrągowym, nawet jeżeli wcześniej obserwowałem w nim wielkie szczupaki, cierpliwości i wiary we własne umiejętności starcza mi tylko na jeden dzień.
Jedyne, co jest potrzebne, aby lepiej poznać zwyczaje szczupaków, to fakty. Wszystko, o czym mówiłem, to wnioski i uwagi wynikające z mojej wieloletniej praktyki wędkarskiej, Radzę więc zawsze mieć oczy szeroko otwarte i nie „puszczać w obieg” naciąganych historii, gdyż czasami zależą od tego wyniki innych, pragnących to sprawdzić kolegów.